Lubimy czerpać życie pełnymi garściami. Wszędzie widzimy możliwości. Działamy, nie marnujemy czasu. Zawsze można zrobić coś pożytecznego: posprzątać, pomalować, przerobić, uszyć, wyplewić, zwiedzić; albo coś ważnego: pomóc, wesprzeć, opowiedzieć się, napisać, zorganizować. Przewodniczące klasowych samorządów, zuchowe zastępowe, organizatorki balów studenckich i pracownicznych eventów. Zawsze w gotowości. 24 godziny na dobę. Pogotowie empatyczne.
Jeśli nie działamy to za sprawą naszego ciała. Ponoć jest mądrzejsze od głowy. Ból w odcinku szyjnym, zablokowany bark, zawroty głowy, rwące kolano, łokieć unieruchamiają nas, zawracają z połowy drogi, sprowadzają na ziemię. Na kilkanaście godzin lub kilka dni czynią nas bardziej uważnymi na siebie.
Może i urodziłam się szybko i głośno, ale przecież ani szybko, ani głośno żyć nie muszę. Umrzeć też tak nie muszę 😉 Nawet już nie chcę. Jakaś cześć mnie nie chce, bo inna – chce. I żeby te części nie musiały walczyć z sobą i o siebie, gadam z nimi, dbam o równowagę między nimi. Raz lepiej, raz gorzej, ot wszystko zależy od wszystkiego, a najbardziej od tego jaka odległość dzieli mnie od nich 😉 Im bliżej tym łatwiej, ale nie za blisko, szczególnie tej części „Do dzieła”, bo wtedy wsiada mi na plecy i traktuje jak konia wyścigowego. W polu widzenia, ale nie za daleko, szczególnie tej „Lubiącej ciszę”, bo wtedy zapominam o niej.
Chcę mniej. I chcę więcej. Mniej tej „Do dzieła” i więcej tej „Lubiącej ciszę”. To mój pomysł na równowagę. Widzę co służy tej równowadze więc to robię. Małymi krokami.