Wakacyjny czas to dla mnie czas czytania. Zaraz przyjdzie wrzesień i inne rzeczy mnie pochłoną. Zanim to się stanie, zostawiam Wam tu kilka książek, których przeczytanie:
- otworzyły mi kolejne drzwi w głowie,
- uruchomiły nowe myślenie o kobiecości,
- pokazało mi różnorodność kobiecości,
- połączyło to, co dotąd nijak połączyć się nie chciało.
„Najpiękniejsze kobiety z obrazów” Marty Czyńskiej przeczytałam robiąc krótkie przerwy na zaspokojenie potrzeb fizjologicznych. Stało się tak za sprawą mojej miłości do sztuki. Czytając ją wróciły studenckie wspomnienia związane z wyszukiwaniem w uczelnianej bibliotece albumów, biografii, powieści z malarzami i architektami w roli głównej. Jak ja lubiłam ten stan.
Kobiety z książki Czyńskiej są warte miliony. Nieśmiertelne, piękne, tajemnicze, muzy wielkich malarzy. Tak je widzimy. Tak o nich rozprawiamy. A jakie były naprawdę? Jaka relacja łączyła je z artystą? Jak wyglądało ich życie w jego pracowni? Odpowiedzi na te i inne pytania poszukuje autorka opisując historie związane między innymi z Salvadorem Dali, Leonardem da Vinci, Pablem Picasso, Jacekiem Malczewskiego ale także z kobietami, Fridą Kahlo i Tamarą Lempicka. Historie wielkich namiętności i zdrad. Pełne pasji, erotyzmu. Historie rodzinnych tajemnic, o których się nie mówi, choć wszyscy o nich wiedzą. Czasem ciepłe, pełne śmiechu i kolorów, a czasem mroczne i tragiczne.
Idąc tropem historycznym sięgnęłam po 11 historii kobiet zamieszczonych w książce Anny Herbich „Dziewczyn z powstania”. 11 kobiet opowiada historię nie tylko swoich wyborów, często dramatycznych, ale i historię swoich emocji. Każda z nich ma dla czytelnika historię kobiety, która z jednej strony była zaangażowana w powstanie jako sanitariuszka, łączniczka, a z drugiej strony jako matka, żona, dziewczyna wybrała życie. Żyjąc śmiała się, kochała, ufała.
To, co mnie ujęło w tej powieści to szczerość i realizm tak pożądany w reportażu. Strach, ból, tęsknota, nadzieja bohaterek stały się i moi doświadczeniem. Nie raz popłynęły mi łzy.
O książce Elviry Seminary „Nieprzyzwoite” usłyszałam chyba 2 lata temu. Podobnie jak o „Szelmostwie niegrzecznej dziewczynki”. Usłyszałam i zapomniałam, choć miałam zapamiętać. Na szczęście książki lubią mi wpadać w ręce lub w oko zupełnie przez przypadek więc przeczytałam „Nieprzyzwoite”, a „Szelmostwo…” czeka już w kolejce.
Historia jak z romansidła, a jednak z romansem nic wspólnego nie ma. W domu bogatego włoskiego małżeństwa pojawia się dziewczyna z Ukrainy zatrudniona do pomocy. Dziewczyny przekracza próg domu i wszystko się zmienia. Pojawiają się pytania, a kluczem do odpowiedzi jest żona, której ból jest tak wielki, że lepszym wyborem okazuje się życie w śnie.
Język, którym została napisała ta książką to dla mnie majstersztyk.
„Dom Augusty” Majgull Axelsson przeczytałam po raz drugi. I po raz drugi czytałam ją z wypiekami na policzkach, bo opowieść o trzech kobiet, to opowieść o naturalnych ale trudnych relacjach między babką, matką, a córką. Trzy historie, które mają część wspólną, przenikają się, a historia jednej kobiety determinuje historię drugiej.
Uwielbiam niemal wszystkie książki tej autorki, bo zwykle są to wielowątkowe historie, które trwają mimo, że ostatnia strona została przeczytana, a okładka zamknięta. Język autorki jest tak plastyczny, że reżyser ma gotowy film.
„Dom Augusty” to zachwycająca opowieść, której mottem przewodnim mogą być słowa jednej z bohaterek: Jest tak wiele rzeczy, których o sobie nie wiemy. Których może nawet wcale nie musimy wiedzieć.
Mam córki więc w mojej wakacyjnej czytelni pojawiła się także książka dla nich. „Dziewczynki latają wysoko” Raquel Diaz Reguery, spodobała się i młodszej (7), i starszej (11) córce. Dziewczynki są trzy i mają marzenie. Jedna chce zostać pilotem samolotu, druga pisarką, a trzecia – skrzypaczką. Rodzą się silne, mądre, odważne i te cechy wspiera ich przyjaciel, Pan o niezwykłym imieniu CHCIEĆ-TO-MÓC, który codziennie tka dla dziewczynek skrzydła: