Bia艂y. To o nim wiedzia艂am od zawsze. Przychodzi艂 i zamra偶a艂 mnie. Jak kiedy艣 Kr贸lowa 艢niegu zamrozi艂a serce Kaja.

Z czasem dowiedzia艂am si臋 o strachu kilku innych rzeczy. Niekt贸re przyj臋艂am z ulg膮, na inne nie mia艂am zgody. Najtrudniej by艂o mi uzna膰 偶e strach ma konkretn膮 funkcj臋 i zadanie do odegrania, i nie, nie jest to zniszczenie mnie. Potem zobaczy艂am, 偶e nie potrafi臋 odr贸偶nia膰 strachu od l臋ku, obawy czy niepokoju. A ca艂kiem niedawno, zupe艂nie mnie zaskakuj膮c, wr贸ci艂o na chwil臋 stare przekonanie zgodnie z kt贸rym odwa偶ni ludzie si臋 nie boj膮.

Troch臋 mi zaj臋艂o zanim poj臋艂am, 偶e potrzebuj臋 si臋 ba膰. Strach gwarantuje przetrwanie. To dzi臋ki niemu w sytuacji zagra偶aj膮cej jeste艣my gotowi ucieka膰, walczy膰, ukry膰 si臋. Strach ostrzega, chroni, mobilizuje. A mimo to nie lubimy go, bo kiedy boimy si臋, to wali nam serce, dr偶膮 r臋ce, mamy 艣ci艣ni臋te gard艂o, czasem oblewa nas pot, a w g艂owie kr膮偶膮 czarne my艣li. Strach dezintegruje. Odbiera poczucie bezpiecze艅stwa, nasz膮 pierwotn膮 i podstawow膮 potrzeb臋.

Lawrence Cohena napisa艂 ksi膮偶k臋 o cudownym tytule „Nie strach si臋 ba膰”. I ten tytu艂 sta艂 si臋 moim mottem w oswajaniu l臋ku. Zanim jednak o tym, to chc臋 ksi膮偶k臋 Cohena poleci膰 wszystkim doros艂ym przebywaj膮cym z dzie膰mi. Autor w cudowny spos贸b oprowadza bowiem swojego czytelnika po 艣wiecie l臋ku. Rozk艂ada go na czynniki pierwsze, nazywa wszystkie jego odmiany i odcienie, ogl膮da go z ka偶dej strony i pokazuje drog臋 transformacji: od wroga do przyjaciela.

Nie strach si臋 ba膰!聽To zdanie pozwoli艂o moje wewn臋trznej Bohaterce – tej kt贸ra ma si臋 nie ba膰, tylko dzia艂a膰 – stan膮膰 z boku i uwa偶nie przygl膮da膰 si臋 wyci膮ganym przez Mimoz臋 strachom. Mog艂a tak sta膰, bo wiedzia艂a, 偶e praktykuj膮ca uwa偶no艣膰 Mimoza da rad臋. No i mia艂a racj臋. Da艂a rad臋. Nie zag艂uszaj膮c swoich l臋k贸w, nie przywdziewaj膮c zbroi Odwa偶nej, ma艂ymi krokami oswaja艂a l臋ki, nadawa艂a im now膮 rol臋 – ochron膮, przyjacielsk膮.聽

A wszystko zacz臋艂o si臋 od akceptacji tego, 偶e si臋 boj臋. Naprawd臋 si臋 boj臋. Z otwartym, cho膰 dr偶膮cym sercem przygl膮da艂am si臋 swoim strachom, wraca艂am wspomnieniami do tych sytuacji, w kt贸rych strach parali偶owa艂 mnie na chwil臋, d艂u偶膮 lub kr贸tsz膮, a potem 偶ycie toczy艂o si臋 dalej. Przypomina艂a sobie wydarzenia, w kt贸rych do艣wiadcza艂am l臋ku, a po nim wci膮偶 by艂am bezpieczna.

Akceptacja oznacza dla mnie tak偶e nazywanie swoich strach贸w. Wyci膮ganie ich na 艣wiat艂o dzienne, nawet je艣li bardzo si臋 ich wstydz臋. Nie karmi臋 ich w zamkni臋ciu. W艣r贸d 偶yczliwych ludzi opowiadam o nich, by odebra膰 im czarne moce. Cho膰 to nie jest 艂atwe. Nazywam to, co dzieje si臋 z moim cia艂em. Werbalizuj臋 my艣li. Szukam potrzeb.

Daj臋 sobie prawo do strachu.聽I wtedy mi jest 艂atwiej. 艁atwiej jest tak偶e wtedy, gdy na co dzie艅 wybieram to, co mnie wspiera. To takie 艣wiadome tkanie mi臋kkiej poduszki, wielkiej, otulaj膮cej i pi臋knej, na kt贸rej skul臋 si臋, gdy b臋d臋 si臋 ba膰. Moja poduszka sk艂ada si臋 z:

  • porannych rytua艂贸w,
  • praktyk uwa偶no艣ci,
  • medytacji,
  • spacer贸w po lesie,
  • bycia z dziewczynami,
  • SUPsp艂yw贸w,
  • czytania powie艣ci,
  • rozm贸w z moimi boj膮cymi si臋 Cz臋艣ciami.

Stawanie twarz膮 w twarz ze strachem, gdy w zasi臋gu r臋ki ma si臋 poduszk臋, jest naprawd臋 mo偶liwe.