Chciałabym więcej:
- pisać,
- tańczyć,
- malować,
- śpiewać.
Chciałabym więcej tworzyć. Ale tak się nie dzieje. I nie dlatego, że nie mam czasu czy że inne sprawy wybieram. Dzieje się tak, bo stare życie wciąż we mnie pulsuje. Stary świat wygląda zza szafy. Stare głosy dźwięczą w nowej głowie.
Świat ocen, porównań, przekonań i oczekiwań. Świat, w którym byłam niewystarczająco utalentowana by najpierw zdawać do plastyka, a potem do szkoły teatralnej. Świat, w którym nie miałam najlepszego pióra, najlepszych ruchów, najlepszego głosu i najlepszej ręki. Zawsze byli jacyś lepsi. Byli też gorsi ale im ani w głowie było tańczyć, śpiewać, pisać i malować.
I tam, gdzieś między tymi lepszymi, a gorszymi urodziło się przekonanie, które uczyniło ze mną „przeciętną” dziewczynę. Ani mądrą, ani głupią. Ani ładną, ani brzydką. Ani utalentowaną, ani bez talentu. Ot, zwykła dziewczyna. Może nawet zza dużymi marzeniami.
Narodzone ponad 30 lat temu, gdzieś w połowie szkoły podstawowej, rozkwitało aż do czasów studenckich. I choć od czasu do czasu chwytałam za pióro, pędzel, włączałam magnetofon, nakładałam słuchawki, to nigdy nie płonęłam tak, jak płonę teraz mając 47 lat. Płonę aż do chwili, gdy stary głos przypomina mi, że jestem przeciętna. I jeszcze dokłada, że już jest za późno.
Są dni, gdy mu wierzę. Krytycznym okiem patrzę na swoje rysunki i następna godzinę udoskonalam je, by na koniec stwierdzić: nic nadzwyczajnego. Więcej jednak jest takich dni, gdy słysząc tylko spoglądam w jego stronę i nie zapraszam do środka. I w takie dni tańczę z pędzlem w dłoni śpiewając na całe gardło.
Mój wewnętrzny krytyk ma się dobrze ale ja też już mam się dobrze więc zamiast na siebie krzyczeń i rozkazywać, rozmawiamy. Już nie paraliżuje. Już nie powstrzymuje mnie przed twórczym działaniem. Jeszcze szepcze, jeszcze nie odchodzi ale nie ma już swojej mocy.
Jeśli zainteresowała Cię koncepcja wewnętrznego krytyka to polecam ci dwa artykuły: Michała Pasterskiego o 7 typach krytyków i rozmowę z terapeutką Ewą Foley.